Pierwszy przepis do mojej akcji Pieczemy bez piekarnika. Pomysł, który zainspirował mnie do rozpoczęcia tej akcji. Kiedy zobaczyłem to zdjęcie doznałem olśnienia i mało nie poleciałem o północy do kuchni piec ciastek w gofrownicy. Pomysł spadł mi z nieba, bo właśnie zastanawiałem się czym zastąpić piekarnik. Niestety nie mam w domu piekarnika, jedynie mikrofalówkę z funkcją piekarnika, która nie jest tak dobra, poza tym zużywa kosmiczne ilości prądu. Zaskakujące jest to, ile jeszcze można rzeczy wymyślić i w jaki sposób wykorzystać domowe sprzęty. Od dziś rozpoczynam akcję testowania domowych sprzętów, na tapetę idą gofrownica i toster. Relację będę zdawał na bieżąco.
Na pierwszy ogień poszły bułeczki drożdżowe, tak jak na zdjęciu z inspiracji. Zamiast tradycyjnego cynamonu użyłem mieszanki korzennych przypraw. Efekt przerósł moje oczekiwania, bułeczki pięknie się upiekły w parę minut, żadnego zakalca, piękna rumiana skórka i delikatny środek. Cóż chcieć więcej. Dodam, że moja gofrownica to żaden super sprzęt, ma na karku już pewnie kilkanaście lat i jest marki no name, a i tak poradziła sobie świetnie.
Składniki (6 bułeczko-gofrów):
- 1 czubata szklanka mąki
- 1 jajko
- 3g suszonych drożdży
- 2 łyżki roztopionego masła
- 1,5 łyżki cukru
- 3 łyżki wody lub mleka (użyłem wody, bo z drożdży zrobiłem zaczyn)
- przyprawy korzenne (1/2 łyżeczki cynamonu, 3 roztarte w moździerzu strączki kardamonu, kilka ziaren kolendry, 1/4 łyżeczki imbiru) + 2 łyżki cukru + 25g miękkiego masła
Przygotowanie:
Bułeczki przygotowujemy zgodnie z przepisem na bułeczki cynamonowe.
Wkładamy do rozgrzanej gofrownicy i pieczemy około 5 minut. Gofrownice mają automatyczne włączniki i wyłączniki, co jest sygnalizowane zapalającymi i gaszącymi się lampkami. Nie trzeba na to zwracać uwagi, po około 5 minutach są gotowe i można je wyjąć.
Nie licząc czasu wyrastania ciasta bułeczki robi się ekspresowo i wychodzą wyjątkowo smaczne jak na taką metodę produkcji. Nie są tak puszyste jak pieczone w piekarniku, ale nie ma się co dziwić, bo jednak ciasto nie ma tyle miejsca, żeby wyrastać.
W ogólnej ocenie jestem zachwycony metodą pieczenia w gofrownicy i na pewno przetestuję w niej inne przepisy :)
Szkoda, że nie mam gofrownicy bo wyglądają super:)
OdpowiedzUsuńJaki genialny pomysł, chyba jutro wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńPomysł pierwsza klasa - a gofrownicę "antyk" mam bardzo podobną (sprawdza się świetnie :)))
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł..zapisany do wypróbowania..
OdpowiedzUsuńDopiero się rozkręcam ;) Na razie jestem skazany na takie metody, więc będę kombinował różne przepisy w takiej formie :)
OdpowiedzUsuńfajny pomysł z tą gofrownicą:)))) Bułki wyglądają świetnie!
OdpowiedzUsuńświetny pomysł!
OdpowiedzUsuńMuszę się przeprosić z moją gofrownicą :-) Nigdy nie wpadłbym na taki pomysł, ale potrzeba matką wynalazku...
OdpowiedzUsuńMi też nigdy nie przyszło do głowy, żeby wykorzystywać sprzęty domowe w taki sposób :) ale sprawdzają się naprawdę nieźle :)
Usuńczasem sytuacje zmuszają człowieka do sposobów "na harcerza" i okazuje się, że zawsze można sobie poradzić. Pomysł rewelacyjny. Czekam na kolejne super opcje z ogromną ciekawością:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ostatnio właśnie trafiłam gdzieś na przepis na ciastka z gofrownicy :)
OdpowiedzUsuńdzięki za przepis, chyba wyjmę z szafy gorfownicę i zrobię sobie takie ciasteczkę.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie mam gofrownicy. Swoją drogą, pewnie nie uwierzysz, ale ja nigdy nie jadłam..gofrów!
OdpowiedzUsuńPo ostatnich eksperymentach muszę przyznać, że gofry są chyba jedną z najsłabszych rzeczy jaką można zrobić w gofrownicy ;)
Usuńhe, he
UsuńNie pomyślałabym, żeby do wypieku bułeczek użyć gofrownicy:-)Brawo:-)
OdpowiedzUsuńBardzo praktyczna akcja i fajny pomysł z bułeczkami gofrowymi. pewnie są świetne na śniadanie...jeszcze cieplutkie :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNa pewno są pyszne na śniadanie, ale trochę nie do końca praktyczne, bo biorąc pod uwagę czas wyrastania ciasta trzeba na nie trochę poczekać, niektórzy mogliby zemdleć z głodu ;)
UsuńAle świetny pomysł:)
OdpowiedzUsuńBardzo żałuję, że nie mam gofrownicy, bo wyglądają tak, że chciałoby się je schrupać natychmiast!
OdpowiedzUsuńSerdecznie Cię pozdrawiam,
Edith
Super pomysł! Lubie takie eksperymenty!
OdpowiedzUsuńI w tym momencie zachorowałam na gofrownicę:(
OdpowiedzUsuńZrobiłam cynamonowe, są rewelacyjne! A ten zapach w domu...Dodaję do akcji. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo super :) Bardzo się cieszę :)
Usuńjak dla mnie to jednak nadal gofry,ale drożdżowe:D, które wielbię
OdpowiedzUsuńJa robiłam te
http://www.hefe-und-mehr.de/en/2012/07/zimtwaffeln/
Pycha!!!!!!!!!!!!!!
Właściwie wszystko co wychodzi z gofrownicy można nazwać gofrem ;) Nigdy nie robiłem drożdżowych gofrów, jeśli są tak samo dobre jak takie bułeczki to na pewno sporo straciłem ;)
UsuńJa najczęściej robię właśnie drożdżowe(przeróżne -przetestowałam chyba z 20 różnych przepisów,albo więcej) na zakwasie ,a te proszkowe najrzadziej
OdpowiedzUsuńZazwyczaj robiłem właśnie proszkowe i różnie wychodziły, czasem nawet z zakalcem, ale nigdy nie były jakieś super, co nie zmienia faktu, że i tak wszyscy wsuwali aż im się uszy trzęsły ;)
Usuńbo ciepłe gofry domowe zawsze są pyszne :)
OdpowiedzUsuń