Przy wczorajszym przepisie na zupę dyniową pisałem, że zjadłem ją z dyniowymi bułeczkami. Oto one. Mięciutkie i puszyste, pierwsze bułeczki jakie wyszły z mojego piekarnika. Nie żebym się obraził na toster, ale chwilowo nie mam go pod ręką, dopiero do mnie przyjedzie. Pomysł na dyniowe bułeczki powstał spontanicznie podczas gotowania zupy. A do tego kończył mi się zapas pieczywa, więc czemu nie. Bułeczki mają dodatek imbiru i pieprzu cayenne, ale są one bardzo subtelne, imbir przewija się gdzieś w tle, a cayenne zostawia lekko pikantny posmak na podniebieniu. Takie bułeczki świetnie sprawdzą się do kanapek, bo nie są słodkie. Właściwie poza tym, że mają intensywnie pomarańczowy kolor to nie różnią się zbytnio od innych moich bułeczek.
Składniki (6 sztuk):
150g mąki pszennej typ 550
50 mąki kukurydzianej
1 łyżeczka suszonych drożdży
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka cukru
1/3 łyżeczki pieprzu cayenne
100-150g obranej dyni (u mnie wyszło 130g)
2cm kawałek imbiru
woda
Przygotowanie:
Dynie obieramy i kroimy w drobną kostkę. Imbir siekamy bardzo drobno lub ścieramy na tarce. Dynię i imbir dusimy na małym ogniu z niewielkim dodatkiem wody przez około 10min, aż stanie się miękka i będzie można ją rozgnieść na papkę. Im mniejsze kawałki dyni tym trwa to krócej. Rozgniecioną dynię odstawaimy do wystygnięcia.
Mieszamy ze sobą suche składniki, dodajemy dynię i dokładnie mieszamy. Zależnie od tego ile dodamy dyni i jak bardzo jest wilgotna należy dodać jeszcze tyle wody, żeby powstało ciasto. Zagniatamy je przez chwilę, żeby zrobiło się jednolite i nie kleiło się do rąk. Masa z dodatkiem dyni jest bardziej delikatna i trochę bardziej lepka niż z samej mąki, dlatego też nie wyrabiamy jej długo. Odstawiamy do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na godzinę.
Z gotowego ciasta formujemy 6 bułeczek (lub 4 większe), układamy na blasze i odstawiamy na 15-20min do wyrośnięcia. Wyrośnięte nacinamy na krzyż, a właściwie tylko nożem robimy wgłębienia, bo ciasto jest na tyle delikatne, że nie bardzo chce się dać przeciąć (albo mam zbyt tępe noże ;) ). Smarujemy z wierzchu jajkiem lub mlekiem. Użyłem mleka, bo na taką małą porcję szkoda mi było całego jajka. Pieczemy ok. 15 minut w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni.
Jakie fajne żółciutkie :)
OdpowiedzUsuńcos czuję, że będę próbować :)
OdpowiedzUsuńBułeczki jak z piekarni:-))Pycha:-)
OdpowiedzUsuńWyglądają rewelacyjnie!
OdpowiedzUsuńprześliczny mają kolorek i ładniutko wyrosły ;))
OdpowiedzUsuńAle fajne bułeczki!
OdpowiedzUsuńWidzę, że dalej szalejesz z dynią :) i z piekarnikiem ;) pięknie wyglądają, genialny jest ten żółciutki kolorek :)
OdpowiedzUsuńŚwietny przepis - koniecznie do zrobienia jak dorwę dynię :)
OdpowiedzUsuńjeju, ja chcę dynię!
OdpowiedzUsuńTomku, cudna dynia:)
OdpowiedzUsuńNominowałam Ciebie, nie wiem czy mogłam, ale nominowałam:) http://kucharzenie-guli.blogspot.com/2012/08/versatile-blogger-award-nominacje.html
ja też przymierzam się do bułeczek, ale dopiero za chwilę;)
OdpowiedzUsuńTwoim brakuje tylko masła...swojskiego;D
Ciepłe z takim masełkiem to niebo w gębie :)
UsuńJa nigdy nie jadłam bułeczek z dyni,ale wyglądaja przepięknie i kuszą swoim wyglądem mmm :-)
OdpowiedzUsuńTomku, genialne są te bułeczki!
OdpowiedzUsuńpiękny kolor. jeszcze trochę Ci tej dyni zostało. co teraz z niej będziesz robił? jestem bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńNa początek kupiłem niezbyt dużą dynię, taką 2,5kg, zrobiłem z niej zupę, bułeczki, 2 blaszki ciasta i został mi już mały kawałek :) Ciasto pewnie niedługo pojawi się na blogu. Planuję też zrobić kilka słoików przecieru z dyni, żeby móc z niej coś czasem zrobić też poza sezonem :)
Usuńmegaaa! na pewno takie upiekę!
OdpowiedzUsuńSuperrrr...piękne:)
OdpowiedzUsuńCudne! Zastanawiam się, gdzie u siebie kupię dynie. No i mi nic do głowy nie przychodzi... Jesteś prawdziwym mistrzem bułeczek, wszystkich! I z tostera i z piekarnika.
OdpowiedzUsuńPoszukaj, niedługo wrzucę też przepis na dyniowe ciasto korzenne, pycha ;)
UsuńUwielbiam dynie, jadłam chlebek z dynią ale takich bułeczek nie miałam okazji wypróbować. Chyba się skuszę.
OdpowiedzUsuńSuper. Też mam w planach wypiek z dynią, ale myślałam bardziej o chlebie. Musze się rozejrzeć za dynią, zaczynają się pojawiać :)
OdpowiedzUsuńPrzypuszczam, że są interesujące w smaku, a do tego ten cudny pomarańczowy kolor!
Bułki rewelacyjne :)
OdpowiedzUsuńŚliczne, niby taka zwykła bułeczka, ale kolor ma piękny, optymistyczny. Małe słoneczko na talerzu :)
OdpowiedzUsuńpiękne! cudnie wyrośnięte o smakowitym kolorze! mniam!!! Jesteś kopalnią pomysłów!!!
OdpowiedzUsuńFajny mają kolorek!
OdpowiedzUsuńŚlicznie wyglądają, uwielbiam te kolory jakie dynia nadaje potrawom i wypiekom, od razu się chce jeść :D
OdpowiedzUsuńNominowałam Cie do Versatile Blogger Award:
OdpowiedzUsuńhttp://dietetycznie-w-kuchni.blogspot.com/2012/08/dzien-bloggera-to-i-ja-sie-doacze-do.html :)
Bułeczki prezentują sie idealnie, nigdy takich sama nie robiłam, ale znam ich smak z piekarni, gdzie wyroby są naprawdę jak domowe. Jednak czas, bym upiekła własne!:)
OdpowiedzUsuńBoski ten kolor :) Moja lista dyniowych wypieków do wypróbowania dramatycznie wręcz się wydłuża...
OdpowiedzUsuńWygladaja ciekawie przez ten kolor. :-) Czasami ksztalt albo kolor robi juz wielka roznice. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam