Każdy z nas zna flaki. Nie każdy je lubi, ale każdy się z nimi kiedyś spotkał. Sam kiedyś miałem długie zęby na flaki, nie chciałem ich tknąć. Do czasu, kiedy spróbowałem i się zakochałem. Domowe flaki jadłem właściwie tylko u moich dziadków, którzy robili je od podstaw. U mnie w domu flaki zazwyczaj były z mrożonki, bo nikomu nie chciało się bawić w robienie ich od zera. Sam nigdy nie gotowałem flaków, aż do teraz kiedy zobaczyłem w sklepie flaki i nie mogłem się oprzeć, bo tak mi się zachciało. Nie korzystałem z żadnego przepisu, to moja autorska wersja, która powstała ze zbioru informacji o flakach zaczerpniętych od babci, z telewizji i nie wiem skąd tam jeszcze :)
Składniki (5-6 porcji):
900g flaków (u mnie cielęce)
2l bulionu drobiowego
400g marchewki
kawałek pietruszki
kawałek selera
2 łyżki majeranku
3 listki laurowe
6 ziarenek ziela angielskiego
1/2 łyżeczki mielonego pieprzu
1/2 łyżeczki chilli
1/3 łyżeczki suszonego imbiru
1/4 łyżeczki cynamonu
2 suszone papryczki chilli
sól
2 łyżki skrobi kukurydzianej/mąki ziemniaczanej
Przygotowanie:
Użyłem gotowych flaków w paczce. Instrukcja na opakowaniu kazała odparzyć je dwukrotnie, więc tak zrobiłem. Do bulionu wrzuciłem odparzone flaki, pokrojoną w kostkę marchewkę i pokrojone w drobniejszą kostkę pietruszkę i seler. Nie przepadam za gotowaną pietruszką i selerem, dlatego użyłem tylko trochę, można dodać więcej. Zagotowujemy i dodajemy przyprawy. Gotujemy przez 1,5-2 godziny, żeby warzywa i flaki zmiękły, a smaki się połączyły. Ponieważ lubię kiedy flaki są gęste i mają konsystencję przypominającą rzadki kisiel dodałem rozprowadzoną w zimnej wodzie skrobię kukurydzianą. Można to pominąć, wtedy flaki będą w rzadkim rosole. Nie zmienia to smaku.
Dla mnie flaki muszą być dość pikantne, dlatego dodałem chilli w proszku, całe papryczki i sporo pieprzu. Oczywiście warto doprawić na swój własny smak.
Dzięki dużej ilości marchewki flaki są słodkawe, jednocześnie będąc ostre od papryczek i mając korzenny posmak od imbiru i cynamonu. Są naprawdę pyszne i mógłbym je jeść chyba codziennie. Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że flaki to nie jest danie dla każdego, bo nie wszyscy je lubią, ale amatorom zdecydowanie polecam.
Wyglądają na mętne. Flaki bardzo lubię. Elinka
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że chyba każde flaki jakie jadłem były zawsze trochę mętne. Nie pamiętam czy przed zagęszczeniem ich skrobią były bardziej klarowne, ale po zagęszczeniu zawsze będą mętne. Mi to nie przeszkadza, a lubię kiedy są gęstsze :)
UsuńFlaczki super sprawa! Chociaż przyznam, że we flakach najmniej lubię...flaki :D Zawsze nalewam sobie samą zupę z warzywkami hehe ;) Ale muszą być pikantne! :)
OdpowiedzUsuńKiedyś też tak miałem, zacząłem od kompletnego nie tykania flaków, później zjadałem samą zupkę, a teraz wsuwam wszystko tylko mi się uszy trzęsą ;)
Usuńdlaczego ta potrawa ma tak fatalną nazwę? jest to pyszne... ale ta nazwa...
OdpowiedzUsuńNo niestety, ale choćby nie wiem jak kombinować to ciężko wymyślić bardziej zachęcającą nazwę, bo zupa z żołądków też nie brzmi zachęcająco ;)
UsuńInaczej zoladki wolowe
Usuńjedyne danie , które nie jadłam i nie lubie :) :) ale mój Facet b.lubi..
OdpowiedzUsuńTaki urok flaków i innych dań robionych z podrobów, że nie każdego to pasuje :)
UsuńJa się nie mogę przekonać. Moja Mama też nigdy flaków nie zjadła, a robi całe życie - podobno najlepsze na świecie :))).
OdpowiedzUsuńJuż dawno nie jadłam. Pyszności, zwłaszcza jak dobrze doprawione! Normalnie niebo w gębie :)
OdpowiedzUsuńPatrzyłem dziś w mięsnym na flaki cielęce. Chętnie bym zrobił tylko kto by to ze mną jadł... :-)
OdpowiedzUsuńSam zjesz, a inni niech zazdroszczą ;)
UsuńMy bardzo lubimy flaki, ale przyrządza je głównie mąż. Kiedyś każda impreza i wesele nie obyło się bez nich...:-)
OdpowiedzUsuńTo prawda z tymi imprezami, pamiętam, że moi dziadkowie zawsze robili spore imprezy imieninowe czy urodzinowe i zawsze były flaki :) I tatar, to były dwa dania, które były zawsze :) Obu kiedyś nie chciałem tknąć, a teraz dałbym się za nie pokroić :)
UsuńU mnie również flaki były zawsze nieodłączną częścią imprezy rodzinnej, teraz ich miejsce zajął barszcz, bo szybszy.
UsuńU mnie też tak jest tatar i flaki. Przy czym tatar uwielbiam :) Z flakami gorzej :)
Usuńodważnie...uwielbiam, takie mega gorące!!:)
OdpowiedzUsuń..nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńNikogo nie namawiam, bo wiem, że to danie, które ma swoich zwolenników i przeciwników :)
UsuńJako rasowa Polka - uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńA u mnie odwrotnie: zniechęciłam się w dzieciństwie do flaków, gdy zobaczyłam jak wygląda proces ich czyszczenia - od tego momentu o jedzeniu flaków nie ma mowy :)))
OdpowiedzUsuńuwielbiam flaki. gdy jestem w podróży i posilam się w trakcie postojów to zamawiam tylko pierogi ruskie i flaki :) osobiście wolę robić "flaczki" z samych żołądków, ponieważ jest przy nich mniej roboty :) Twoje wyglądają bardzo smakowicie.
OdpowiedzUsuńmoi domownicy ją uwielbiają:)
OdpowiedzUsuńTomku,
OdpowiedzUsuńbardzo lubię flaki, choć zawsze wyjadam z nich samą "wodę" :) Chyba, że robię je w wersji z krewetkami, którą już dosyć dawno prezentowałam na blogu - wtedy wyjadam wszystkie krewetki z garnka plus oczywiście wywar;-)
Serdecznie Cię pozdrawiam,
E.
Flaki, zgroza mojego dzieciństwa! Za to mój Luby ubóstwia, poproszę o miseczkę flaczków na wynos ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy w takim wydaniu by mi smakowały, bo baaardzo lubię, z tym, że u nas zawsze gotowało się wywar na mięsie (najlepiej wołowinka) lub kościach, mięso się kroiło po obgotowaniu drobno, dodawało się obgotowane flaczki, włoszczyznę i robiło się tradycyjną zasmażkę:) Imbir, cynamon i mąka ziemniaczana... Ciekawe dodatki:) W każdym razie smakowicie wyglądają.
OdpowiedzUsuń