Coś czuję, że teraz na moim blogu będą się pojawiać tylko i wyłącznie dania z piekarnika. W końcu mam 5 lat braków do nadrobienia ;) Dziś na tapecie faszerowany patison. Kiedyś kupiłem patisona, ale wyjątkowo mi nie podszedł i nie smakował. Ale to było dawno, a w sklepie uśmiechały się do mnie ładne, średniej wielkości patisony, więc postanowiłem dać mu drugą szansę. I bardzo dobrze, bo faszerowany był pyszny, a do tego świetnie się prezentuje na talerzu, jak mały garnuszek do zapiekania :)
Składniki (2 sztuki średnicy 10-12cm):
2 patisony
100g mięsa wieprzowego
1 cebula
1 papryczka peperoni
50g startego zółtego sera
sól, pieprz, suszony tymianek
Przygotowanie:
Z patisonów odkrajamy wieczka i łyżeczką wydrążamy pestki. Mięso kroimy w drobne kawałki (spokojnie można użyć mielonego). Cebulę i papryczkę drobno siekamy. Całość mieszamy z zółtym serem, doprawiamy solą, pieprzem i tymiankiem. Przygotowanym farszem napełniamy patisony, dobrze dociskając, żeby farszu weszło jak najwięcej. Z wierzchu posypujemy serem i przykrywamy odciętą pokrywką. Pieczemy pod przykryciem przez 45 minut. Ja swoje zawinąłem w folię tworząc coś w rodzaju paczuszki, ale nie jest to konieczne, wystarczy przykryć brytfankę folią aluminiową. Ja to zrobiłem z czystego lenistwa, żeby nie musieć później szorować zapieczonych soków na blasze :)
Takie 2 patisony spokojnie wystarczą za obiad dla bardzo głodnej osoby. Jeden świetnie sprawdzi się jako kolacja albo lunch. Można też nafaszerować mniejsze i podać jako przystawkę.
faktycznie jest mega wdzięcznym obiektem do fotografowania :) i do zapiekania
OdpowiedzUsuńno własnie, właśnie... za pierwszym razem tez mi nie smakował, a drugiej szansy mu nie dałam ;) widzę, że czas to zmienić :)
OdpowiedzUsuńPatisona jeszcze nigdy nie jadłam! Faktycznie świetnie się prezentuje!
OdpowiedzUsuńAleż apetycznie wygląda! Do tego ten serek:)
OdpowiedzUsuńPatisona nigdy nie jadłam, ale skoro tak namawiasz i prezentuje się tak wyśmienicie to chyba czas najwyższy wybrać się do sklepu :)
OdpowiedzUsuńTomku,
OdpowiedzUsuńw tym sezonie jeszcze nie jadłam patisona i nawet go nigdzie jeszcze nie widziałam. Ale zapiekany wygląda bardzo, ale to bardzo smakowicie!
Ze względu na urlop nie będzie mnie przez pewien czas u Ciebie, więc do napisania/przeczytania po powrocie!
Pozdrawiam serdecznie,
E.
Nigdy nie jadłam, ale faktycznie wygląda fajnie:) Jak garnuszek i to taki tłuściutki garnuszek:))
OdpowiedzUsuńSuper :). I udanych szaleństw z piekarnikiem :)
OdpowiedzUsuńKurczę, lecę szukać patisonów! :) Super wyglądają, narobiłeś smaku! Takie michy, wow! :)
OdpowiedzUsuńJakie urocze mają czapeczki;-) Bardzo piękne są:-)Szalejesz teraz z piekarnikiem:-)
OdpowiedzUsuńTrudno dostać patisona, moje doświadczenie jest z nimi małe. Właściwie to go nie mam, bo nigdy ich nie przyrządzałam, jedynie smakowałam.
OdpowiedzUsuńFajna propozycja, chętnie bym zjadła :)
Uwielbiam faszerowane warzywa, patisona jeszcze nie próbowałam nafaszerować, a jest to pomysł niezwykle kuszący:)
OdpowiedzUsuńśliczne danie, chętnie bym się do ciebie wprosiła choćby na mały kęsik:D:D patisona jeszcze nie faszerowałam, ale faszerowanie mu służy, bo pięknie wygląda!
OdpowiedzUsuńaaaaa i ten ciągnący się ser;)
Ale pyszne to musi być :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie to wyglada.
OdpowiedzUsuńDanie wygląda wspaniale!
OdpowiedzUsuńSuper to wygląda, bardzo fajny pomysł :-)
OdpowiedzUsuńTeraz TO dojrzałam, to podstępne takie zdjęcia pokazywać z ciągnącym serem i takiego smaka robić!:)
OdpowiedzUsuńłał... patison robi wrażenie ;) póki co, było mi z nim nie po drodze, ale jak widzę ten ciągnący ser to mmmmm..palce lizać ;)
OdpowiedzUsuńale wypas. w dzieciństwie tato hodował patisony, dzięki Tobie znowu sobie o nich przypomniałam więc lecę na targ! :)
OdpowiedzUsuńkupiłam patisona :) dziś ja go nafaszeruje ale w sumie jeszcze nie wiem czym :)
OdpowiedzUsuń