środa, 31 października 2012
Urwanie głowy
Wybaczcie, że dziś znowu nie będzie przepisu, ale mam urwanie głowy, taki mój prywatny huragan Sandy. Po tych kilku dniach wolnego trochę nieplanowo od razu poszedłem do pracy i zrobił mi się z tego maraton, z krótką przerwą w Święto Zmarłych. Postaram się stworzyć jutro coś ciekawego, chociaż zadanie mam utrudnione, bo nie mam czasu iść na zakupy, a lodówka świeci pustkami. Ale zawsze jest zamrażalnik i jakieś zapasy w szafkach też się znajdą ;) Jutro też wrzucę przepis na wolnopieczoną gicz wołową z glazurowaną cebulką, którą widzicie na zdjęciu. Gicz to jeden z najtańszych kawałków wołowiny, lubię go czasem kupić, zwłaszcza kiedy uda mi się trafić na taki, który ma niewielką kość i sporo mięsa. Wymaga długiej obróbki, ale ma dużo smaku. I pytanie do Was. Kupujecie takie "gorsze" kawałki mięsa? Lubicie się czasem pobawić w długie duszenie czy pieczenie? Może polecacie jakieś niedoceniane kawałki mięsa, które większość ludzi omija na rzecz szybkiej w przygotowaniu piersi z kurczaka czy polędwiczki wieprzowej? Chętnie poznam Wasze zdanie i może odkryję coś, czego jeszcze nie przygotowywałem, bo na pierwszy rzut oka nie zachęciło mnie w sklepie :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To zależy na co akurat mam ochotę :)
OdpowiedzUsuńJa jestem zbyt niecierpliwa ;) Musiałbyś pogadać z moja mamą ;)
OdpowiedzUsuńoj na mięsie to ja się zupełnie nie znam. Kiedy jem coś poza kurczakiem to znaczy, że pomagał, albo robił je mój narzeczony.
OdpowiedzUsuńoj jak ja rozumiem Twój brak czasu na blogowanie... a co gorsza gotowanie... :( oj oj....
OdpowiedzUsuńNic nie mów o braku czasu...
OdpowiedzUsuńa w kwestii mięsa - o ja czasem kupuję jakieś tanie mięso wołowe, pręgę np, gotuję ją by powstało coś rosołopodobnego. Z mięsa zmielonego robię pierożki i zajadam z tym "rosołem". Tłuste, ale ja uwielbiam :)
Oj tam tłuste, najważniejsze, że dobre :)
UsuńUwielbiam dziwne kawałki mięsa. Mój osobisty faworyt to ozór wołowy (w wersji burżujskiej ozór cielęcy), a na drugim miejscu płucka wołowe (podane koniecznie z kaszą jaglaną w postaci nadzienia w pierogach). Aż się głodna zrobiłam na sama myśl!
OdpowiedzUsuńNa marginesie, to u mnie w dzieciństwie gotowało się płucka, mieszało z kaszą, połowa lądowała w pierogach, a druga połowa w psiej misce :D Moja Sunia dała by się pokroić za płucka z kaszą jaglaną, podobnie, jak dzieciaki w rodzinie (w tym ja :P)
Ozorka wołowego jeszcze nie jadłem, ale uwielbiam ozorki wieprzowe, więc wołowy pewnie też by mi posmakował :) Z płuckami nie miałem do czynienia, kiedyś pewnie bym powiedział, że kijem ich nie dotknę, ale teraz jestem bardziej otwarty na takie rzeczy ;) A co do psiej miski, to u mnie była podobna sytuacja tylko na odwrót. Gotowaliśmy psu serca z kaszą i wyjadaliśmy z garnka, żeby nie było, że z miski ;)
UsuńU nas też Sunia dostawała serca z kaszą, które były przepyszne :P
UsuńNa brak czasu i ja ostatnio narzekam. A co do mięska, to ja lubię tak długo dusić, aż będzie miękkie, pachnące...
OdpowiedzUsuń