Dzisiaj mam dla Was propozycję z gatunku tych, które nie każdemu smakują. Ozorki wpadają do jednego worka z sercami, żołądkami i resztą podrobów, bo nie każdy chce je jeść. Sam podchodziłem do ozorów sceptycznie, uważając że to jakieś paskudztwo i nie będę tego jeść. Do czas aż w końcu ich spróbowałem. Ładnych parę lat temu Jola, moja koleżanka z pracy ugotowała na obiad ozorki. Moja pierwsza myśl była taka, że tego dnia zostanę bez obiadu. Ale spróbowałem i się zakochałem. Od tego czasu ciągle męczyłem ją, żeby na obiad były ozorki ;) Jeśli ktoś nigdy nie jadł ozorków to polecam się skusić, bo pomimo pierwszego mało zachęcającego wrażenia, tak naprawdę jest to bardzo ładny kawałek mięsa, który po ugotowaniu rozpływa się w ustach.
Składniki (2 porcje):
2 ozory wieprzowe
1 marchewka (plus włoszczyzna jeśli akurat jest pod ręką)
1 łyżka mąki
2-3 łyżeczki chrzanu
koperek
3 ziela angielskie
1 liść laurowy
sól, pieprz
Przygotowanie:
Ozory dokładnie myjemy, zalewamy zimną wodą i wstawiamy na gaz. Kiedy zaczną się gotować zbieramy ewentualne szumowiny. Następnie dodajemy pokrojoną w kostkę marchewkę. Jeśli mamy pod ręką włoszczyznę warto dodać kawałek pietruszki, selera i pora, żeby wywar był smaczniejszy. Dorzucamy ziele angielskie, liść laurowy i doprawiamy solą. Nie można przesolić na początku, bo wywar się zredukuje. Gotujemy na niewielkim ogniu przez 2-2,5 godziny. Po tym czasie ozory powinny być już miękkie i dać się łatwo obrać. Mięso wyjmujemy z wywaru i pozwalamy mu lekko przestygnąć. W tym czasie mąkę rozrabiamy z zimną wodą (można dodać też łyżkę śmietany), następnie dodajemy wywar, żeby ją zahartować. Całość wlewamy do wywaru (zdjętego z ognia), dokładnie mieszamy żeby nie było grudek i zagotowujemy. Dodajemy chrzan (ilość zależy od mocy chrzanu i naszego gustu) i doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Gdy ozory trochę przestygną obieramy je ze skóry. Gdy są dobrze ugotowane nie sprawia to problemu. Nie można ich tylko zbyt mocno wystudzić i wysuszyć, bo będzie je ciężko obrać. Obrane mięso kroimy w plasterki i wrzucamy do sosu. Gotujemy jeszcze 5 minut, żeby smaki się połączyły. Na koniec wrzucamy posiekany koperek i już nie gotujemy.
Nie potrafię tego wytłumaczyć ale od dziecka lubiłam to danie co niektórych moich znajomych przyprawiało o mdłości. Bardzo lubie ozory te w sosie ale również w galarecie:))
OdpowiedzUsuńmnie tez przyprawia o mdlosci ale nie ozorek.. tylko ten chrzan :D hehehe
UsuńO ja! Naprawdę? Myślałem, że to niemożliwe, żeby ie lubić chrzanu.
Usuńno cóż wątróbkę uwielbiam ;), gulasz z serduszek też zawsze lubiłam będąc dzieckiem, ale ozorów nikt nigdy nie dał mi do spróbowania.. sama jakoś pałałam niechęcią, ale skoro mówisz, że są smaczne, to może warto spróbować ;)
OdpowiedzUsuńBardzo smaczne, pierwszy raz robilam w ten sposob i naprawde wszystko rozplya sie w ustach
OdpowiedzUsuńbardzo wate polecenia :)
Smaki dzieciństwa (jak móżdżek). Pomimo początkowego sceptycyzmu moich dzieci i żony ozorki przyjęły się na stałe (móżdżek nie). Wszyscy dopominają się o nie. Warto było przypomnieć ten przepis.
OdpowiedzUsuńpozdawiam Sławek
Mój syn na słowo "ozorki" powiedział, że on nie będzie jadł tego, co ktoś już raz w buzi miał. Nie to nie. Ludzie czasami, sugerując się nazwą, niektórych potraw nawet nie spróbują, nawet po to, żeby mieć własne zdanie. I nie wiedzą co tracą! Ozorki są przepyszne! Życzę dalszych tak dobrych przepisów. Bożena
OdpowiedzUsuńKiedyś powiedziałam mojemu tacie dokładnie to samo, co Twój syn. On na to zaśmiał się lekko i powiedział "a jajka jesz...". Od tego czasu już nie pałam niechęcią do Ozorków :D
UsuńLudzie mają różne smaki można czegoś nie lubić ale tego akurat nie da się nie lubić.
UsuńDzięki za przepis!
OdpowiedzUsuń