Żeberka chodziły za mną od dłuższego czasu, często chciałem je kupić, ale nie udawało mi się trafić na ładne kawałki. Aż w końcu mi się poszczęściło. Postawiłem na pieczone z sosem w stylu barbeque. Ktoś patrząc na zdjęcie może powiedzieć, że moje żeberka są zwęglone, a nie upieczone. Ale wychodzę z założenia, że pieczone żeberka muszą być miękkie w środku i prawie przypalone z wierzchu. Dzięki temu w smaku przypominają trochę żeberka z grilla. Oczywiście można je po prostu wyjąć wcześniej, kiedy są jeszcze złotobrązowe, a nie ciemnobrązowe, wpadające w czarne ;)
Składniki (3-4 porcje):
1kg żeberek wieprzowych
2 łyżeczki pikantnego mixu
1 łyżeczka soli
2 łyżki oleju
3 łyżki keczupu
1 czubata łyżeczka musztardy dijon
2 łyżeczki miodu
50ml octu balsamicznego
Przygotowanie:
Żeberka marynujemy dzień wcześniej. Dobrze zrobią im 24h, moje marynowały się chyba 14h. Mięso nacieramy pikantnym mixem i olejem i wstawiamy do lodówki. Solimy dopiero przed wstawieniem do piekarnika. Jeśli nie mamy ostrej mieszanki przypraw można ją zastąpić mieszanką ostrej i słodkiej papryki.
Mięso układamy na blasze do pieczenia i dokładnie przykrywamy folią aluminiową lub przykrywką, jeśli mamy takie naczynie do zapiekania. Wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 150 stopni. Jeśli chcemy do żeberek upiec ziemniaki, tak jak ja, to po 1,5h do mięsa dorzucamy pokrojone ziemniaki, ponownie przykrywamy folią i wstawiamy do pieca. Po pół godzinie odkrywamy mięso i smarujemy sosem bbq, czyli wymieszanym keczupem, musztardą, miodem i octem (zależnie od składników jakich użyjemy warto spróbować sos i ewentualnie doprawić solą, jeśli będzie taka potrzeba). Pieczemy przez kolejną godzinę w niskiej temperaturze, w między czasie przewracając mięso i smarując z drugiej strony sosem. Na ostatnie pół godziny pieczenia zwiększamy temperaturę do 200-220 stopni i dopiekamy mięso, aż nabierze pożądanego przez nas koloru. Trzeba go pilnować, bo cukry zawarte w sosie bardzo łatwo się karmelizują.
W ostatecznym rozrachunku otrzymujemy pikantne żeberka pokryte słodkawym sosem, w którym wyczuwalna jest nuta octu balsamicznego. Są miękkie w środku z chrupiącymi kawałkami z zewnątrz.
ee tam od razu przypalone, po prostu miód i ocet balsamiczny trochę skarmelizowały :) wyglądają bajecznie!!
OdpowiedzUsuńJa tam też lubię przypieczone ;) Pycha.
OdpowiedzUsuńrobię bardzo podobną marynatę do żeberek:) wcyhodza boskie! ale mi narobiłeś smaczku;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie, idealnie przypieczone!
OdpowiedzUsuńSuper wyglądają, właśnie takie lubię najbardziej, mocno przypieczone :)
OdpowiedzUsuńNie moge patrzec na to zdjecie,bo nie zapanuje nad slinotokiem;) Uwielbiam takie przypieczone:) Aga
OdpowiedzUsuńosobiście nie lubię i nie jadam żeberek, ale je przyrządzam i uwielbiam ich zapach :). Twoje wyglądają obłędnie pysznie!
OdpowiedzUsuńoch, te ziemnioryyy!!!!:D
OdpowiedzUsuńPiękne żeberka
OdpowiedzUsuńMój mąż o takich marzy, muszę skorzystać ze ściągi od Ciebie;)
OdpowiedzUsuń