Ostatnio będąc na zakupach mijałem stoisko z gotowymi daniami w słoikach i zrobiłem się na ich widok dziwnie głodny. Już miałem sięgnąć po gotową fasolkę, kiedy pomyślałem, że przecież takie danie to nic trudnego, mogę je sobie zrobić sam. Ciężko zaspokoić nagłą potrzebę zjedzenia fasolki po bretońsku, bo jednak jest to dość czasochłonne danie, zwłaszcza biorąc pod uwagę czas namaczania fasoli. Ale dużo pracy przy nim nie ma, a jednocześnie mam pewność co jest w środku i wiem, że kawałka kiełbasy nie będę musiał szukać przez godzinę na talerzu ;)
Składniki (4-5 porcji):
250g fasoli piękny Jaś (suchej)
400g kiełbasy (u mnie podwawelska)
100g wędzonego boczku
1 duża cebula
1 opakowanie przecieru pomidorowego/puszka pomidorów/koncentrat
1 łyżeczka majeranku
1/2 łyżeczki ostrej papryki
1 liść laurowy
2 ziarenka ziela angielskiego
sól, pieprz, cukier
Przygotowanie:
Przygotowania najlepiej zacząć poprzedniego dnia wieczorem od namoczenia fasoli w zimnej wodzie. Powinna moczyć się przez 12 godzin. Następnie zmieniamy wodę na świeżą i gotujemy fasolę, aż będzie miękka, ale nie rozgotowana, bo będzie się jeszcze później gotować. Trwa to około 1-1,5 godziny. Nie solę wody, w której gotuję fasolę, bo uważam, że robi się wtedy twarda. Gdy jest już dobra, wtedy obficie solę i gotuję jeszcze kilka minut, żeby fasola złapała sól. Jeśli komuś nie chce się bawić w namaczanie i gotowanie fasoli może użyć fasoli z puszki. Wychodzi drożej, ale szybciej. Chociaż wg mnie do fasolki po bretońsku najlepsza jest duża fasola piękny Jaś, której nie można dostać puszkowanej.
Boczek kroimy w paseczki, a kiełbasę w półplasterki lub kostkę. Wszystko podsmażamy na suchej patelni, aż się mocno przyrumieni i wytopi sporo tłuszczu. Wytopiony tłuszcz odlewamy, żeby danie nie było zbyt ciężkostrawne. Na patelnię dorzucamy cebulę pokrojoną w grubą kostkę i smażymy, aż zmięknie. Całość przerzucamy do garnka, dodajemy ugotowaną fasolę i pomidory. Akurat miałem pod ręką przecier pomidorowy, ale można użyć pomidorów z puszki albo koncentratu pomidorowego. Użyłem 500g przecieru i dolałem drugie tyle wody. Jeśli używamy koncentratu trzeba dodać więcej wody. Doprawiamy majerankiem, ostrą papryką (można pominąć), liściem laurowym, zielem angielskim, solą i pieprzem. W zależności od smaku naszych pomidorów może być potrzebny dodatek cukru, który przełamie kwaśny smak. Całość doprowadzamy do wrzenia i gotujemy na niewielkim ogniu przez godzinę, żeby wszystkie smaki się połączyły. Osobiście najbardziej lubię fasolkę bez żadnych dodatków, ale często jada się ją z chlebem.
Zdałam sobie sprawę, że dawno nie jadłam fasolki :D
OdpowiedzUsuńwłaśnie, jak ja dawno nie jadłam fasolki, a tak lubię:)
OdpowiedzUsuńTwój przepis na fasolkę jest niemal bliźniaczo podobny do przepisu mojej mamy, sukces gwarantowany ;) Ja jedynie muszę później odgrzebać kiełbasę na bok i zająć się pyszną fasolką :)
OdpowiedzUsuńKlasyka, lata nie jadłem....
OdpowiedzUsuńUwielbiam!!!
OdpowiedzUsuńI racja! Z tym szukaniem kiełbasy na talerzu oczywiście :) Uwielbiam fasolę w każdym wydaniu :) Tę też wirtualnie porywam :)
OdpowiedzUsuńMoje ulubione danie ;)
OdpowiedzUsuńDawno nie jadłam, narobiłeś mi smaka!:)
OdpowiedzUsuńSmaczna i zdrowa fasola. Mniam...
OdpowiedzUsuńUfff... Już myślałam, że nie znajdę tego Twojego przepisu. Gotowałam niego już raz i wyszła doskonała! Dzisiaj chciałam powtórzyć i nie mogłam odkopać strony w przepastnych odchłaniach internetu. Na szczęście jednak się udało i mogę powtarzać, mniam!:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Karin
przyjemnie sie oglada i czyta :)
OdpowiedzUsuń